Polska w walce z zanieczyszczeniami nie musi wynajdywać koła. Wystarczy skorzystać z doświadczeń państw zachodnich, które nadal szukają nowych rozwiązań w walce z brudnym powietrzem.
Pierwszym z miast, w którym problemem zanieczyszczonego powietrza trzeba było się zająć na poważnie, był Londyn. Wielki smog, który utrzymywał się nad miastem między 5 a 9 grudnia 1952 r., przyczynił się w tych dniach do nawet 4 tys. zgonów. Późniejsze badania mówią jednak nawet o 12 tys. osób, które umarły wskutek zanieczyszczenia powietrza od grudnia 1952 r. do marca 1953 r., i kilkudziesięciu tysiącach, które zachorowały.
Dwa lata później uchwalono szczególne przepisy dla Londynu, a w 1956 r. wprowadzono ogólnobrytyjską ustawę o czystym powietrzu. W wielu częściach miast zakazano po prostu palenia węglem, zarządzono także wyprowadzenie elektrowni z miast, a także podwyższenie kominów.
Problem się tylko zmniejszył, bo dopiero w końcu lat 90. wprowadzono całkowity zakaz używania małych pieców węglowych. Do tego nadal brudziły auta. Dlatego w 2003 r. władze zaczęły pobierać za wjazd do centrum Londynu opłatę w wysokości 11,5 funta, z której wpływy przeznacza się na komunikację zbiorową. O tym, że nie ma taryfy ulgowej, przekonał się sam prezydent USA Barack Obama, który bez uiszczenia opłaty wjechał do centrum i dostał mandat 120 funtów.
Myto nie obejmuje samochodów elektrycznych, hybrydowych, a także tych, które spełniają najwyższą normę Euro 5. Zanieczyszczenie nadal jest zbyt duże, więc władze myślą o tym, by najbardziej kopcące diesle nie mogły wjeżdżać do centrum nawet za opłatą. W 2008 r. cały Londyn został objęty strefą, do której nie mogą wjeżdżać ciężarówki i autobusy, które nie są zgodne ze standardem Euro 4.
Dzisiaj podobna sytuacja jak w Londynie lat 50. jest w Pekinie. Tam władze partyjne postawiły sprawę jasno: wszyscy muszą się zaangażować w walkę ze smogiem. W 2013 r. pekińczycy spalili 19 mln ton węgla, ale do 2017 r. liczba ta ma się zmniejszyć do 10 mln ton. Rząd zdecydował, że natychmiast trzeba wymienić 50 tys. węglowych pieców na inne.
Już jakiś czas temu uchwalono ścisłe reguły dla samochodów, ale nikt ich nie przestrzegał. To się zmieniło - tylko w pierwszych sześciu miesiącach 2014 r. usunięto z ulic chińskiej stolicy 176 tys. pojazdów, co zmniejszyło zanieczyszczenie o ponad pięć procent.
Władze centralne wydały dla zachęty dla miast walczących z brudem 10 mld juanów (ok. 6 mld zł). To jednak o wiele za mało - zgodnie z szacunkami Wanga Jinnana z Chińskiej Akademii Planowania Środowiskowego gospodarka potrzebuje prawie dwóch bilionów juanów (ok. 1,2 bln zł).
W Niemczech w 2007 r. udało się wprowadzić rozporządzenie, które ograniczyło ruch kopcących aut. Wprowadzono czerwone, żółte i zielone nalepki, w zależności od spełnianych norm.
Berlin i Kolonia zaczęły od zakazywania wjazdu tym samochodom, które nie mają żadnej nalepki. Normy były podnoszone, a dzisiaj do śródmieść 48 niemieckich miast można wjeżdżać tylko z zieloną plakietką. Ci, którzy nie przestrzegają reguł, muszą liczyć się z karą 80 euro.
Działanie przynosi efekty - w Monachium o mniej więcej 10 proc. spadła ilość pyłu zawieszonego (PM). W Berlinie w pierwszym roku obowiązywania strefy koncentracja dwutlenku azotu spadła o 10 proc., przy czym pochodząca z silników Diesla - o jedną trzecią. Liczba dni, w których przekroczona jest unijna norma PM, zmniejszyła się z jakichś 100 do 24.
Niemieckim wzorem strefę w centrum od początku przyszłego roku wprowadza także Praga. Nalepki z Niemiec mają być ważne w Czechach (i na odwrót), a do centrum czeskiej stolicy wjadą tylko samochody benzynowe z zieloną i dieslowskie z żółtą plakietką.
Czesi są o wiele bardziej zaawansowani w ekologii niż Polska. Przykładowo udało im się już wprowadzić regulacje, które w ciągu kilku najbliższych lat wyeliminują najbardziej brudzące piece. Nie można już tam kupić urządzenia gorszego niż trzecia klasa, zaś od 2020 r. obowiązkowa będzie najwyższa, piąta kategoria. Od 2022 r. właściciele domów z najbardziej brudzącymi piecami będą zmuszeni do ich wymiany.
W Polsce nadal można używać dowolnie brudzących urządzeń.
Od 2008 r. także Mediolan zamknął się dla aut, które nie są zgodne z normami. Do tego płatny jest wjazd do centrum - dwa euro dla mieszkańców i pięć euro dla innych użytkowników. Z tych opłat zwolnione są auta elektryczne, hybrydowe i motocykle.
W Sztokholmie strefę ekologiczną wprowadzono w 1996 r., dotyczyła ona najpierw tylko samochodów ciężarowych. Emisja dwutlenku azotu zmniejszyła się o 20 proc., a pyłu zawieszonego o połowę. Dlatego też strefa jest poszerzana, a od 2017 r. do centrum szwedzkiej stolicy wjadą tylko samochody spełniające najbardziej wyśrubowane normy.
W marcu ubiegłego roku w Paryżu zapanowały iście pekińskie warunki. Władze ogłosiły alarm i po raz pierwszy od 17 lat wprowadziły przepis, zgodnie z którym do miasta mogły wjeżdżać tylko auta z parzystymi lub nieparzystymi cyframi rejestracji, zależnie od dnia. Na ulice wysłano 700 policjantów, którzy mogli nakładać mandaty (22 euro).
Polskie powietrze jest najbardziej zanieczyszczone w Unii Europejskiej. Jesteśmy czarną plamą na unijnej mapie. Efektem są tysiące przedwczesnych śmierci i zwiększona liczba chorób płuc, serca, nowotworów. Głównym źródłem zanieczyszczeń są kominy naszych domów i pojazdy na drogach.
Dlatego chcemy jak najszybszego przeprowadzenia odpowiednich zmian w prawie, które umożliwią:
- wyeliminowanie ze sprzedaży detalicznej węgla najgorszej jakości,
- dopuszczenie do sprzedaży wyłącznie kotłów węglowych spełniających najsurowsze normy emisji,
- skuteczne ograniczanie ruchu samochodów w miastach.
To wszystko możliwe jest jeszcze w tej kadencji Sejmu. Więcej tekstów z akcji czytaj na wyborcza.biz/powietrze
Jeśli chcesz wesprzeć zmiany w polskim prawie, które sprzyjałyby poprawieniu jakości powietrza nad Polską, przyłącz się do aktywistów Polskiego Alarmu Smogowego. Na stronie www.polskialarmsmogowy.pl zbierają podpisy pod petycją